Bez ubrania. W końcu przyszedł do mnie ten mężczyzna. Powiedział, że matka poszła do domu. I zaczął mnie… sprawdzać. Nie broniłam się. Wiedziałam, że matka mnie sprzedała. Wcześniej sama tu pracowała. Za seks płacili 150 złotych. Oral 100. Inne rzeczy od 200 w górę. Pierwszy klient nie powiedział do mnie na- wet słowa. Tak było za każdym razem, gdy ją odwiedzałem. Podczas ostatniego spotkania, wyraziła chęć przedstawienia mnie córce, swojej przyjaciółki. Nie miałem dokąd pójść, musiałem się zgodzić. Matka opisała dziewczynę jako brzydką, głupią, nie modną, cichą. Uśmiechnąłem się: – Widzę, że bardzo mnie kochasz, Matko! Dzieciństwo w katolickiej wspólnocie: Wypal mnie, Panie. "Wypal mnie, Panie". Nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca innego niż katolicka wspólnota. Duży Format 13.03.2023, 06:00 Kobiety mnie przerażają, więc nawet nie próbuję stworzyć związku. Jestem dorosłym facetem, a cały czas nie potrafię być być prawdziwym mężczyzną, na jakiego próbowała wychować mnie matka. Mam w sobie poczucie straty i zaniedbania. I czasem płaczę nad sobą i swoim życiem, bo przecież wszystko mogło być inaczej. Goście. Napisano Lipiec 7, 2007. Pewnie, jak się jest studentem to mozńa się składać i płacić razem, ale w innym wypadku to wiadomo, że płaci facet. To kwestia kulturowa jak to, że Release Date. May 11, 1967. Tags. Folk Rock Retro. Co Za Dziewczyna Lyrics: Ona zaraz ma tu przyjść / Mówię wam, co za dziewczyna! / O niej wy możecie śnić / A ja pójdę z nią do kina . fot. Adobe Stock, pressmaster Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałem pięć lat. Wychowywała mnie mama. Z tatą chodziłem czasem w weekend do kina, spędzałem z nim też dwa tygodnie w wakacje. – Zrobiła z ciebie mięczaka – powiedział kiedyś. Wiem, co miał na myśli, choć zupełnie się z nim nie zgadzam Rzeczywiście, mama nigdy nie kupowała mi pistoletów. I nie uczyła przemocy. – Gdy ktoś cię uderzy, nie oddawaj. Zapytaj go, dlaczego to robi i czy uważa, że to ma sens. Drugi raz się nie daj, ale pamiętaj, agresja rodzi agresję – powtarzała mi, gdy wracałem ze szkoły z podbitym okiem. Gdy raz przy mamie powiedziałem, że Zosia z VI B to „fajna dupa”, o mało mnie nie udusiła. Skończyło się na poważnej pogadance o stosunkach damsko-męskich i o szanowaniu uczuć innych. – Zanim dziewczynę dotkniesz czy pocałujesz, musisz być pewien, że ona sobie tego życzy. I zapomnij o tych bzdurach, że jak kobieta mówi nie, to myśli tak – dodała. Nic wtedy nie powiedziałem, ale to było ulubione powiedzonko taty. Pierwszą dziewczyną, którą pocałowałem, była Agata Chodziliśmy razem do kółka teatralnego w liceum. Ponieważ musieliśmy pocałować się na scenie, postanowiliśmy najpierw spróbować „w cywilu”. Spodobało nam się tak bardzo, że zostaliśmy parą. Przez następnych kilka miesięcy dużo się przytulaliśmy i całowaliśmy. Ale tylko raz włożyłem jej rękę pod bluzkę, a i tak odwagi starczyło mi tylko na dotknięcie jej pleców. Agata nie zareagowała, nie miałem pojęcia, czy jej się podobało. A miesiąc później rzuciła mnie dla szkolnej gwiazdy koszykówki. Spacerowali objęci po korytarzach, on władczym ruchem trzymał jej rękę na pośladku, a ona wpatrywała się w niego jak w Adonisa. Ojciec chciał zrobić ze mnie mężczyznę Byłem w maturalnej klasie, gdy mama zginęła w wypadku samochodowym. Zamieszkałem wtedy z tatą. Kiedy ojciec dowiedział się, że jestem prawiczkiem, nie rozmawiał ze mną o niczym innym. – No co ty? Mało lasek dookoła? Nie wyglądasz źle. Mógłbyś tylko te okulary zamienić na szkła i każda może być twoja. Zabierz pannę do lokalu, postaw piwo i już. Możesz ją tu przyprowadzić, tylko uprzedź, to ci zostawię chatę – usłyszałem od niego trzy dni po pogrzebie mamy. Gdy nie posłuchałem, chciał mi dać pieniądze na prostytutkę. – To profesjonalistki, za dwieście złotych taka szybko cię nauczy, co i jak – przekonywał. Po maturze złożyłem papiery na studia w Krakowie. Wyprowadziłem się do akademika najszybciej, jak tylko się dało. Przed wyjazdem poszedłem na grób mamy. – Nie martw się. Nie dam się ojcu zamienić w troglodytę – obiecałem. Swój pierwszy raz przeżyłem z Kasią, koleżanką ze studiów, na plaży pod rozgwieżdżonym niebem Było naprawdę romantycznie. Byliśmy parą do końca studiów. Gdy wróciłem do rodzinnego miasta, próbowaliśmy przez jakiś czas związku na odległość, ale się nie udało. Na wyjazd, który zmienił moje życie, pojechałem z Markiem, kolegą z pracy. Gdy powiedziałem mu, że chcę się nauczyć pływać na desce windsurfingowej, namówił mnie, żebym pojechał na obóz z jego klubem. – Wyjdzie taniej, niż brać prywatne lekcje, i przyjemniej, bo fajne towarzystwo – przekonywał. Zanim zobaczyłem Julię, usłyszałem jej śmiech. Siedziała przy ognisku z czterema facetami. Gdy podeszliśmy, stanąłem i wpatrywałem się w nią jak w obraz. Julia nie jest klasyczną pięknością, ale ma w sobie coś, co hipnotyzuje facetów. – Marek! – dziewczyna zerwała się na widok mojego kolegi i rzuciła mu się na szyję. Przez chwilę myślałem, że są parą. Marek zaczął się ze wszystkimi witać i mnie przedstawiać. Nie zapamiętałem imienia żadnego z mężczyzn. Widziałem tylko Julię… Jestem pewien, że gdyby nie ona, rzuciłbym ten windsurfing następnego dnia. Miałem poranione ręce i nogi, wszystko mnie bolało. Ale Julia z taka pasją opowiadała o desce, że zrozumiałem jedno – jeśli się nie nauczę na niej pływać, to jestem bez szans. Ćwiczyłem więc w każdej wolnej chwili i w końcu zacząłem robić postępy. Od tej pory bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Pięć dni później doczekałem się pierwszego komplementu. – Jacek! Jaki postęp! Naprawdę widać, że jesteś do tego stworzony – usłyszałem głos Julii, gdy wlokłem deskę na brzeg. Poczułem, że rumienię się jak nastolatek. – Fakt, wciągnęło mnie. Nie mam pojęcia, jak mogłem bez tego żyć – wyrzuciłem z siebie może trochę zbyt entuzjastycznie. Ale Julia nie wyczuła fałszu w mojej deklaracji. Od tej pory zaczęła mnie zauważać. Na wieczornych imprezach starała się siedzieć koło mnie, to mnie prosiła o nalanie wina czy podanie kanapki. – Nie masz ochoty na spacer? Strasznie tu dziś głośno – zapytała mnie któregoś wieczoru. Ledwie się powstrzymałem, by nie zerwać się na równe nogi i nie złapać jej na ręce. – Jasne, bardzo chętnie. Idź pierwsza, zaraz dołączę – odpowiedziałem. Skinęła głową. Teatralnym gestem ziewnęła, wybąkała coś o tym, że jest bardzo senna, i odeszła od ogniska. Minutę później przeprosiłem i też zacząłem się zbierać. – Dokąd to? – dość gwałtownie zapytał Leszek, jeden z jej kolegów z klubu. Zauważyłem już wcześniej, że jak jestem blisko Julii, to patrzy na mnie spode łba. – Pod prysznic i spać. Jutro przecież zawody. Muszę być w formie – skłamałem. Leszek odprowadził mnie wzrokiem aż do granicy światła. I to nie było przyjazne spojrzenie. – Tu jestem, halo – usłyszałem głos Julii. – Co tak długo? Już myślałam, że mnie wystawiłeś… – Wiesz, ten Leszek się zainteresował, gdzie idę. On jakoś bardzo się o ciebie troszczy… – No trochę mi ojcuje, nie przejmuj się… – machnęła ręką Julia. Nie miałem czasu się zastanawiać, co to oznacza, bo nagle Julia przylgnęła do mnie i poczułem jej wargi na swoich. Przestałem myśleć. Potem spacerowaliśmy po plaży, rozmawialiśmy, trzymaliśmy się za ręce. W końcu odprowadziłem Julię do przyczepy. – Nie wejdziesz? – spytała zdziwiona, gdy chciałem odejść. – Nie chciałem się narzucać – odpowiedziałem, choć tak naprawdę cały płonąłem. – To piękne, że jesteś dżentelmenem, ale ja chyba nie jestem damą – zachichotała Julia. Złapała mnie za koszulkę i wciągnęła do środka. Nie broniłem się, choć wiedziałem, że mama nie byłaby ze mnie dumna. Rano wymknąłem się z przyczepy Julii, zanim wszyscy wstali. Miałem ochotę krzyczeć ze szczęścia. Na śniadaniu Julia usiadła daleko i nawet na mnie nie spojrzała. Nie byłem pewien, czy dla niej była to tylko przygoda na jedną noc, czy po prostu nie chce, żeby wszyscy się o nas dowiedzieli. Postanowiłem się nie narzucać. Gdy po porannych zajęciach odnosiłem do wiaty deskę, zobaczyłem ją i Leszka na wydmach. Wyglądało, jakby się kłócili. Nie wiedziałem, czy powinienem zareagować. Nagle Julia mnie zobaczyła. Pomachała wesoło, podbiegła i zaczęła mnie całować Przez chwilę miałem wrażenie, że coś jest nie tak, ale po chwili zapomniałem o wszystkim. Tego dnia wieczorem Julia oświadczyła wszystkim, że jesteśmy parą. Na ognisku Leszek był z żoną, która przyjechała z wizytą. Wydało mi się dziwne, że zaraz po deklaracji Julii złapał żonę za rękę i bez słowa wrócił na kemping. Ale wtedy byłem tak szczęśliwy, że takie drobiazgi szybko wylatywały mi z głowy. Do końca obozu byliśmy z Julią nierozłączni. Byłem pewien, że to najwspanialsza kobieta na ziemi. Ładna, mądra, czuła, wrażliwa, dobra. Anioł. Tydzień po powrocie do Warszawy Julia zabrała mnie na obiad do rodziców. Oboje, tak jak Julia, są architektami. Pracują razem w rodzinnej firmie. I na pierwszy rzut oka widać, że bardzo się kochają. Po dwóch godzinach miałem wrażenie, że zostałem zaakceptowany przez rodziców Julii. W listopadzie pojechaliśmy na klubowy wyjazd na południe Portugalii. Była cała banda, którą poznałem latem. Także Leszek, ale tym razem bez żony. Dużo pływaliśmy i balowaliśmy, więc co wieczór padałem jak zabity do łóżka. Rano zawsze przepraszałem Julię, że nie miała ze mnie pożytku. Uśmiechała się i zapewniała, że nadrobimy w Warszawie. Przez cały tydzień skrzętnie ukrywałem na dnie walizki małe pudełeczko. W środku czekał pierścionek zaręczynowy. Miałem plan, że oświadczę się ostatniego dnia naszego wyjazdu. Trochę się bałem, że dostanę od Julii kosza, bo jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy o ślubie. Ale postanowiłem zaryzykować. Pożegnalna impreza w barze na plaży trwała w najlepsze, a ja czekałem na właściwy moment. Co chwila sprawdzałem, czy pudełko mam ciągle w kieszeni. Około północy zacząłem się robić senny, choć starałem się pić jak najmniej. Ale obiecałem sobie, że tym razem wytrzymam. Nagle w ferworze zabawy Julka wskoczyła na bar i zaczęła tańczyć. „Teraz albo nigdy – pomyślałem. – Raz kozie śmierć”. Poprosiłem barmana o ściszenie muzyki. Rzuciłem się przed tym barem na kolana i zawołałem: – Julio na balkonie, to ja, twój Romeo. Czy zrobisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Nagle dookoła zapanowała cisza. Moi koledzy mieli dziwne miny. Nie wiedziałem wtedy dlaczego, ale niektórzy patrzyli na… Leszka. Sytuację rozładowała Julia. Krzyknęła: „Taaak!”, po czym skoczyła z baru prosto w moje ramiona Barman włączył muzykę i impreza rozkręciła się na nowo. Na początku między nami było jak w bajce Ślub wzięliśmy w Boże Narodzenie. Julia wyglądała zjawiskowo. W gładkiej, prostej białej sukience i z wiankiem na głowie. Jak prawdziwa szekspirowska Julia – pomyślałem. Podróż poślubną spędziliśmy na Karaibach. Oczywiście wzięliśmy ze sobą deski. Ale szczerze mówiąc, tym razem więcej czasu spędzaliśmy w pokoju niż na wodzie. Na majówkę znów pojechaliśmy razem z klubem. Zauważyłem, że tym razem nie leciał z nami Leszek. Dołączył dwa dni później. Tłumaczył, że zatrzymała go praca. Wtedy nie miałem pojęcia, o co chodzi, ale wieczorem w dniu jego przyjazdu w pokoju naszego kierownika i trenera odbyła się jakaś awantura. Chłopaki coś krzyczeli, grozili, że wyjadą. Nie miałem pojęcia, o co chodzi. Nikt mi nie chciał powiedzieć. – Nic takiego, to jakieś nieporozumienie. Nie przejmuj się – zbył mnie Marek. Następnego dnia Leszek zniknął. – Sprawy rodzinne, musiał wracać – wytłumaczył trener. D o końca wyjazdu Julia była jakby nieobecna. Tym razem to ona była co wieczór zmęczona i wcześniej się kładła. Po powrocie do domu wciąż trzymała mnie na dystans. – Wiesz, mamy teraz z tatą ten wielki projekt. Muszę pracować. Bądź cierpliwy – tłumaczyła, gdy pytałem, dlaczego tak późno wraca co wieczór do domu. Gdy kiedyś przy niedzielnym obiedzie poprosiłem żartem teścia, żeby czasem mi oddał wcześniej żonę, bo się prawie nie widujemy, miałem wrażenie, że nie wie, o co chodzi. Ale zanim coś powiedział, odezwała się Julia. – To nie taty wina. Ja sama wiem, że muszę bardziej się przyłożyć. Nie wracaliśmy więcej do tego tematu. Powoli zbliżało się lato i już się cieszyłem na weekendy na Helu. I zaplanowany na sierpień dwutygodniowy urlop. Sezon letni otworzyliśmy w połowie czerwca. Byli wszyscy nasi znajomi – z żonami, dziećmi. Świetnie się bawiliśmy. W lipcu udało nam się wyrwać na jeden weekend. Choć wcześniej umawialiśmy się z kilkoma osobami, to na miejscu okazało się, że ze znajomych jest tylko Leszek. Poszliśmy razem na kolację. Po godzinie byłem już bardzo zmęczony i postanowiłem się położyć. Ale Julia bardzo chciała iść potańczyć… – Jacek, idź, odpocznij. Ja się zaopiekuję twoją żoną. Nie ma sprawy – zadeklarował Leszek. Julia zrobiła proszącą minkę. Uznałem, że to świetne rozwiązanie. Nie obudziłem się, gdy wróciła. Gdy zadzwonił budzik – spała zwinięta w kłębek na kanapie. Czułem, że znowu coś jest nie tak A potem był sierpniowy obóz. Zjechali się znajomi. Ale sytuacja była napięta. Miałem wrażenie, że wszyscy mają coś za złe Leszkowi. Nie miałem wtedy pojęcia, o co chodzi. W piątek usłyszałem, jak Marek mówi do niego: – Albo wyjedziesz dziś, albo jutro, jak przyjedzie twoja żona, wszystko jej powiem. Stary, naprawdę mocno przeginasz… Pomyślałem, że może chodzi o alkohol. Leszek rzeczywiście dużo pił… Tak czy siak – Leszek wyjechał. Już go tego lata nie zobaczyłem. Jesienią Julia znowu dziwnie się zachowywała. Unikała mnie, długo przesiadywała w pracy. Czułem, że dzieje się coś złego, że coś jest nie tak. I oczywiście byłem pewien, że to moja wina. Poszedłem nawet porozmawiać z teściową. – Chyba się niepotrzebnie zamartwiasz. Julia jest po prostu zmęczona, ten projekt nam się przedłuża, klient marudzi. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze – zapewniała. Od lata ja i Julia ani razu nie uprawialiśmy seksu. Ciągle była zbyt zmęczona, często w ogóle nie nocowała w domu. Mówiła, że zostaje u przyjaciółki, która miała depresję. A ja nigdy nawet nie poznałem imienia tej dziewczyny. Bomba wybuchła w listopadzie. Na wyjawienie prawdy Julia wybrała rodzinny obiad u swoich rodziców Chyba po to, żeby mieć to z głowy za jednym razem. Bo jestem pewien, że teściowie też nie mieli o niczym pojęcia. – Muszę wam coś powiedzieć. Coś, co was zrani. Ale już dłużej nie mogę udawać. Od dawna jestem w związku z Leszkiem. A teraz jestem w ciąży. To on jest ojcem. Dziś Leszek powie prawdę swojej żonie i dzieciom. Mamy już wynajęte mieszkanie. Jacek – zwróciła się do mnie. – Nie wrócę dziś z tobą do domu. To koniec. Bardzo przepraszam, to wszystko moja wina. Jutro, jak będziesz w pracy, zabiorę swoje rzeczy. Mamo, tato, porozmawiamy później. Przepraszam – po tym oświadczeniu Julia złapała torebkę, kurtkę i wybiegła z mieszkania. Patrzyłem w talerz i nie miałem pojęcia, co zrobić. Może to jakiś żart? A może sen? Przecież to niemożliwe… Nie moja Julia, mój anioł. Przecież ona nie mogła tak kłamać przez tyle czasu… Nie bardzo pamiętam, co mówiłem ja, a co teściowie. Gdy w końcu dotarłem do domu, wypiłem duszkiem pół butelki wódki. I zadzwoniłem do Marka. W ogóle nie był zaskoczony. – No więc już wiesz… I dobrze. Od miesięcy nie wiedziałem, co robić. Ale liczyłem, że oni się jeszcze opanują. Jadę do ciebie. Nie możesz być dziś sam. Wieczorem dokończyliśmy wspólnie tę butelkę. A ja poznałem całą prawdę. – Julia na wyjazdach zawsze romansowała z Leszkiem. Ale zawsze myśleliśmy, że to tylko niewinny flirt. Nie mam pewności, ale mam wrażenie, że kochankami zostali tamtego lata, gdy się poznaliście. Czemu zagięła też parol na ciebie? Nie wiem. Może na złość, może to jakaś gra. A może kochała was obu? Byłem w szoku, gdy przyjęła twoje oświadczyny. Na tym wyjeździe w Portugalii, kiedy ty spałeś, Julia wymykała się do Leszka – powiedział. – Gdy Leszek przyjechał wtedy na majówkę, uznaliśmy z chłopakami, że miarka się przebrała. Poszliśmy do trenera i powiedzieliśmy, że Leszek musi wyjechać albo dłużej nie będziemy ich kryć. Naprawdę miałem nadzieję, że Julia zrozumie, gdzie jest jej miejsce. Myliłem się. Przepraszam. Może powinienem ci wszystko wcześniej powiedzieć? Sam nie wiem… Ja i Julia, rozwód dostaliśmy w ekspresowym tempie, tak samo jak Leszek i jego żona. Nie wiem, kiedy minęła zima. Niewiele pamiętam. Od Marka dowiedziałem się, że w marcu Julia urodziła syna Choć próbuję się powstrzymać, od kilku tygodni jak masochista w kółko zaglądam na Facebooka Julii. I oglądam zdjęcia. „Moi mężczyźni – mój świat” – podpisana jest fotka sprzed paru dni, na której śpią wtuleni w siebie Leszek i niemowlak. Patrzę i nie mogę zrozumieć jednego – do czego ja jej byłem potrzebny? Gdzie pasowałem w tej układance czy intrydze? Może kiedyś się odważę i ją o to zapytam… Czytaj także:Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubuMoja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziłaNieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii fot. Adobe Stock, SlavaSelfStudio Majka to fajna dziewczyna, ale bardzo nie lubi moich rodziców i jest dla nich niegrzeczna. Przykro, bo ja szanuję mamę i tatę. Zastanawiam się, czy kontynuować ten związek? Może lepiej dać sobie z nią spokój? Kiedy wróciliśmy od moich rodziców, był już późny wieczór. Maja była wyraźnie nie w sosie, a humor jeszcze jej się pogorszył, gdy przeczytała kartkę, którą zostawiła na stole jej współlokatorka. – Jasne! – parsknęła. – Jolka poszła na koncert! Też mogłam tam być, jakbyśmy nie pojechali na wieś! W dodatku boli mnie brzuch, chyba po tym torcie… Był okropnie tłusty! – Majeczko, skarbie – objąłem ją od tyłu. – Co cię ugryzło? Twoja mama starzeje się w oczach – mówi mi – To jest okropne! Nie chcę być stara! – Nie będziesz – zapewniłem, ciągnąc ją w kierunku wersalki. – Znam świetny masaż, pokażę ci. To pomaga – szeptałem, całując ją w szyję. – Czas biegnie tak szybko. Na przykład twoja mama… Starzeje się w oczach! Wyglądała dziś dużo gorzej. – Bo była chora, głuptasie – od celu dzielił mnie najwyżej metr. – Teraz, jak ojciec wrócił z Niemiec, na pewno jej się poprawi, bo masaż, o którym ci wspominałem, to stara rodzinna tradycja. – Myślisz, że oni jeszcze robią te rzeczy?! – całkowicie otrzeźwiała. – Łukasz! – A twoi nie? – zdziwiłem się, przypominając sobie, jak często widywałem rodziców przytulonych lub nawet całujących się. – To chyba normalne, są przecież małżeństwem. – Ale starym małżeństwem – odparła naburmuszona. – To niesmaczne. Co ją dzisiaj ugryzło? – zastanawiałem się. No, u mnie w domu z pewnością jest inaczej niż u niej… Za każdym razem, gdy przywożę Maję, mama szykuje jakiś obiad i stara się być miła. U Mai każdy żyje we własnym świecie. Nie wiem, czy któreś z jej rodziców poznałoby mnie na ulicy. Jak jesteśmy głodni, idziemy coś zjeść na mieście. – Co ci jest, Maja? – zapytałem po raz kolejny. – Złości mnie, że jesteś takim maminsynkiem – wypaliła w końcu. – „Mamusiu, może herbatki”?, „To ja pozmywam po obiedzie”… Jakbyś tuż przed wyjazdem nie powiedział mamie, że egzamin jest twoją prywatną sprawą, pomyślałabym, że jestem na planie jakiegoś głupiego serialu! Owszem, powiedziałem tak i do tej chwili miałem kaca. Nie zrobiłbym tego, gdyby nie kpiące spojrzenia Mai. Jeśli chodzi o ścisłość: żałuję. W każdym razie, z Majką się dziś nie dogadam… Nie lubi starszych ludzi, bo „psują jej humor” Powiedziałem, że spotkamy się na zajęciach i chyba zrobiło jej się wreszcie głupio, bo przytuliła się na pożegnanie i szepnęła: – Sorry, Łukasz, czasami jestem okropna… Ja po prostu nie lubię starszych ludzi, zawsze psują mi humor. A jak jeszcze zaczynają gadać o chorobach… – Moi rodzice nie rozmawiają w towarzystwie na takie tematy – uciąłem. – Nie chcesz, nie musisz ze mną jeździć, jasne? – miarka się przebrała i byłem normalnie zły. – Wkurza mnie, gdy obrażasz moich rodziców. I uważam za żenujące, że nie złożyłaś życzeń mojemu tacie, chociaż byłaś na urodzinowym przyjęciu – wyrzuciłem z siebie. – I jeszcze nadajesz, że tort był tłusty, po prostu żenada. Jesteśmy razem od pół roku i skrytykowałem ją po raz pierwszy. Była zupełnie zbita z tropu. Nie, żebym był dumny, ale… Właściwie dlaczego to ja się wciąż miałem dostosowywać do jej zwyczajów? Tym bardziej, że chyba dobrze jej to robi, bo nagle foch jej minął, jak ręką odjął, i zaczęła się łasić jak kotka. Gdyby znienacka nie wróciła jej współlokatorka, pewnie w końcu wylądowalibyśmy na tej wersalce! – Ale między nami wszystko w porządku? – upewniła się jeszcze, gdy wychodziłem. – Łukasz? Kochasz mnie? – Ehem – zagrałem twardziela. – Pewnie, mała. – No, przepraszam – pocałowała mnie długo i namiętnie. – To do jutra, tak? Prawdę mówiąc, wyszedłem zupełnie skołowany, z mocnym postanowieniem, że muszę to wszystko przemyśleć. Zepsuła mojemu tacie całą uroczystość Byłem już przed bramą akademika, gdy zadzwoniła mama. O tej porze? – Nie śpisz jeszcze? – zapytała. – Dlaczego ty nie śpisz? – zdziwiłem się. Zazwyczaj drzemała już przy wieczornych wiadomościach! Mama bąknęła, że nie może zasnąć, że cały czas myśli… Wyraźnie chciała mi coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak. – No, wyduś to z siebie, o co chodzi? – Łukasz, jesteś dorosły i nic mi do twoich wyborów – zaczęła w końcu. – Ale w domu panują pewne obyczaje, rozumiesz? Jak ktoś przychodzi, to mówi „dzień dobry”, a kiedy zasiada do urodzinowego stołu, składa jubilatowi życzenia. To po prostu kultura. – Jeśli nie lubisz Mai, po prostu powiedz – poprosiłem. – Nie muszę jej przywozić. Zapadła cisza. – Tak, nie chcę, żeby przyjeżdżała, jeśli nie potrafi uszanować praw panujących w naszym domu. Zepsuła tacie całą imprezę. Przykro mi... – szepnęła i się rozłączyła. Stałem jeszcze chwilę na dworze, studząc rozpaloną twarz w chłodzie nocy i zastanawiając się, co mam zrobić? Czy kontynuować tę znajomość? Czy może dać sobie spokój z tą dziewczyną? Czytaj także:„Po wypadku dochodziłem do siebie, a żona w naszym łożu zabawiała się z moim asystentem. Odebrała mi wszystko”„Zaszłam w ciążę z żonatym, ale wyrzekł się dziecka, więc oddałam je do adopcji. Po latach rozpoznałam córkę w lekarce”„Sopel lodu jest cieplejszy niż moja żona w łóżku. Miałem dość celibatu i posmakowałem zdrady. Szybko dostałem po łapach” Witam. Mam 20 lat, mieszkam z mamą, od dzieciństwa wychowuje mnie sama. Od 4 miesięcy spotykam się z dziewczyną. Jest starsza o 2 lata ode mnie. Dogadujemy się bardzo dobrze, ogólnie jest cudownie między nami. Oczywiście - jak to w związku - mamy konflikty, które zaraz żegnamy. Z tego związku od początku nie jest zadowolona moja mama. Wcześniej miałem dziewczyny, ale to w wieku młodzieńczym nie było brane na poważnie jak ten aktualny związek. W tym związku poświęcam się całym sobą. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że moja dziewczyna była w poprzednim związku 7 lat, o czym dowiedziała się moja mama. Najgorsze jest to, że poprzedni jej chłopak to syn kolegi mojej mamy z pracy. Jakoś moja mama z ojcem tego chłopaka gadali na mój temat i wyszło, że ta dziewczyna to poprzedniczka jego syna. Syn tego faceta to nieciekawy chłopak, który aktualnie odsiaduje wyrok za narkotyki i pobicie. Dziewczyna - wiem, że jest czysta, bo systematycznie honorowo oddajemy krew. Więc jak się dowiedziała, że wpadł on w złe towarzystwo, zakończyła z nim jakoś 1,5 roku temu. We wrześniu my się poznaliśmy, w listopadzie zaczęliśmy razem chodzić, kontynuujemy to do dziś i mam nadzieję, że jak najdłużej. A wracając do tego powodu, ojciec tego chłopaka naopowiadał same złe rzeczy o mojej dziewczynie. No i od tego się zaczęło, ja jestem najgorszy, że się zmieniłem na złe. Spotykamy się codziennie, z reguły wieczorem koło 17-18 i spędzamy razem czas do ok. 1-2 w nocy. Zazwyczaj siedzimy u niej, czasami gdzieś wychodzimy - wiadomo, jest zima, to niezbyt chętnie się wychodzi z domu. Na początku w ogóle nic nie robiłem w domu - fakt, moja wina. Jakoś porozmawiałem z mamą, postanowiłem to zmienić, w dzień robię to, co mam zrobić, pomagam mamie, zawiozę, przywiozę ją, jak potrzeba itd. Wieczorem poświęcam czas właśnie dla dziewczyny. Zwracam się z prośbą do Państwa, aby udzielili mi Państwo pomocy, jak mam załagodzić konflikt z mamą. Nie chcę tracić mojej dziewczyny, bo uważam ją za wartościową osobę, którą wiem, że pokochałem. Czy to jest normalne, że mama tak reaguje na to, że syn ma dziewczynę, z którą spędza tyle czasu? Ciężko mi wytrzymywać w takiej atmosferze w domu, praktycznie cały czas się kłócimy. Nie radzę sobie już z tym, a co najgorsze, powoli przekłada się to na nasz związek. Dodam, że moja dziewczyna nie wie, że jest powodem mojej kłótni z mamą. MĘŻCZYZNA, 20 LAT ponad rok temu Witam, życie Pana mamy przez wiele lat skupiało się na Panu, oboje wiedzieliście, że zawsze możecie na siebie liczyć - sytuacja, w której w Pana życiu pojawia się inna kobieta, niewątpliwie jest dla Niej trudna. Rozmowa z kolegą z pracy z pewnością nie wpłynęła pozytywnie na tę sytuację, zwłaszcza że zdaje się, iż mama nie zna za dobrze Pana dziewczyny. Myślę, że warto przeprowadzić z Nią poważną rozmowę, powiedzieć o swoich uczuciach i zwrócić Jej uwagę na konkretne cechy, które tak bardzo ceni Pan w swojej partnerce. Sądzę także, że dobrym pomysłem jest zaproponowanie wspólnego spotkania z mamą i Pana dziewczyną, może zgodzą się w nim uczestniczyć także rodzice partnerki. Sądzę, że jeśli mama poza Pana wybrankę i zrozumie, że jest to ważna dla Pana kobieta, to problemy się skończą. Pozdrawiam 0 fot. Adobe Stock Przewracałam się z boku na bok, ale sen nie przychodził, bo niby jak? Z przedpokoju wciąż dobiegały hałasy, nie wspominając o świetle, które paliło się chyba w całym mieszkaniu oprócz mojej dziupli. Nie wytrzymałam wreszcie i jak bomba wypadłam z sypialni. – Monika, ja jutro wstaję do pracy – przypomniałam córce usiłującej spacyfikować synka, a jednocześnie oglądającej film w telewizji. – Mam remanent i muszę być umysłowo sprawna. – A czy to moja wina, że ten gówniarz nie chce spać?! – rzuciła z pretensją. – O, zrzygał się znowu, popatrz tylko. Mały leżał w nosidełku stojącym obok kanapy, cały w wymiocinach, czerwony jak burak, a jego matka śledziła rozwijającą się akcję miłosną na ekranie. – Może byś go przebrała – zaproponowałam słabym głosem. Monika wzruszyła tylko ramionami i mruknęła, że w przerwie na reklamy… „Boże, co za nieczułego potwora wychowałam” – myślałam, patrząc na nią beztrosko grzebiącą w misce z popcornem. Jak to możliwe?! – Nie miałaś czasem spać, mamo? – odwróciła się ze złością. – Bartuś jest przyzwyczajony, padnie w końcu. Czy ja po tych wszystkich przejściach nie mam prawa się wyluzować?! Moja córka jest skrajnie nieodpowiedzialna Wycofałam się do siebie jeszcze bardziej zła niż wcześniej. Zupełnie w tej mojej wdowiej samotności rozpaskudził mnie spokój i brak problemów. Jednak teraz wystarczył tydzień, żeby sobie przypomnieć, jak to jest żyć z córką pod jednym dachem. Ale co miałam zrobić? Zamknąć jej drzwi przed nosem?! Zwłaszcza że przyszła z małym. Nawet nie raczyła wcześniej zadzwonić, zapytać, czy się zgadzam… Po prostu pewnego zimowego dnia pojawiła się u mnie, stwierdzając krótko, że postanowili się z mężem próbnie rozstać, bo nie mogą się dogadać. Stanęła na progu z półrocznym dzieckiem na ręce, tobołem na plecach i woła „Ratuj”. Teraz nagle jestem potrzebna mądrej i wszechwiedzącej Monice, która tylekroć rzucała mi w twarz, że nie mam o niczym pojęcia, bo potrafię tylko tyrać jak niewolnik i prawić kazania. Choć nie zawsze taka była i być może – gdyby nie dobre wspomnienia z przeszłości – byłoby mi trudno wykrzesać z siebie sympatię dla własnej córki, jakkolwiek fatalnie by to brzmiało. To ten cholerny Jacuś zamieszał jej w głowie, gdy tylko pojawił się w naszym życiu. „Minie… – uspokajałam się wtedy. – Dziewczyna ma ledwo osiemnastkę, to jej pierwsza miłość. Pójdzie na studia, pozna lepszych i jeszcze będzie się śmiać ze swojej fascynacji młodocianym przestępcą”. No bo co tu kryć – z mojego zięcia już wtedy było niezłe ziółko, nawet miał kuratora. A potem popłynął już równo w dół. Płakać mi się chciało, gdy o tym wszystkim myślałam. Tyle zmarnowanych szans. Gdyby nie mój zawzięty upór, za który Monika już wtedy zaczęła mnie nie znosić, nawet matury by nie zdała. O pójściu na studia nie było co marzyć. Moja córka miała poczucie misji Stworzyć Jackowi rodzinę, której nigdy nie miał; otoczyć go ciepłem i troską, w której jej luby – marzyła – rozkwitnie jak najpiękniejszy kwiat. No i rozkwitł (wiem przynajmniej o dwóch sprawach, które miał w sądzie), a nawet zaowocował – bardzo szybko na świat przyszedł mój wnuk. Sądziłam, że to ich trochę otrzeźwi, że dzięki małemu przejdą przyśpieszony kurs dorastania, jednak pomyliłam się: jest jeszcze gorzej. Teraz się żrą, które z nich ma trudniej, a Jacuś – jak mi się wydaje – już zdecydował, że właśnie on i postanowił się uwolnić, wymyślając tę hecę z czasową separacją. – To może on powinien był się wyprowadzić? – zapytałam Monikę, gdy raczyła mi w skąpych słowach nakreślić sytuację. – Niech tam siedzi sam jak nietoperz, aż poczuje, że mu nas brakuje – stwierdziła zawzięcie. – Zobaczysz, nie minie tydzień i moje kochanie przyjdzie prosić na klęczkach, żebym wróciła. – Ale ty nie masz za co żyć, dziewczyno. Załóż sprawę o alimenty, przecież ja nie mogę was utrzymywać. – wybuchłam, bo już mi ręce kompletnie opadły. –Ty tylko o pieniądzach. – prychnęła. – My się umówiliśmy i on będzie dawał na życie, tylko że jeszcze nie miał wypłaty. Kiedy powiedziałam jej, ile zarabiam, to tylko wydęła wargi z pogardą… Sama do pracy nie pójdzie, bo nie ma z kim dziecka zostawić, a w ogóle to nie zamierza, bo niby gdzie? Na kasę do marketu za parę groszy? Czy ktoś mi podmienił dziecko w szpitalu?! Skąd ona się taka wzięła, kobiety w naszej rodzinie zawsze były mocne a ta… taka meduza. Uczepiła się męskich spodni i sama ledwo oddychać potrafi. Teraz też niby na męża obrażona, ale z telefonem się nie rozstaje i ciągle stuka SMS-y do niego. Nawet coś wspominała, że zamierzają się spotkać i omówić sprawy. Mam nadzieję, że jak najszybciej, bo nie wytrzymam. Z tych zgryzot zasnęłam chyba nad ranem. I ledwo zamknęłam oczy – a cholerny budzik rozdzwonił się jak oszalały. Weszłam do kuchni i mało nie upadłam: wszędzie gary, a na krześle rozwalony brudny pampers. Musiałam posprzątać, zanim w ogóle zrobiłam śniadanie. Tyle szczęścia w nieszczęściu, że kierowniczka w nocy miała jakiś atak i remanent został przełożony. Myślałam nawet, czy, korzystając z luzu, nie zapytać o radę koleżanki z działu, ale normalnie się wstydziłam. Żadna matka nie przyzna, że jej dziecko to patologia Gdyby ktoś mi opowiedział podobną historię, od razu pomyślałabym, że znikąd się to nie wzięło. Wiadomo: czym skorupka za młodu – i takie tam… Oczywiście zgrabnie wpędziłam się w poczucie winy i – ponieważ nadarzyła się okazja – zwolniłam się już w południe. Pomyślałam, że popilnuję wnuka, żeby Monika mogła w tym czasie przelecieć się do urzędu zatrudnienia, póki otwarte. Nawet jeśli się z Jackiem zejdą, praca jej nie zaszkodzi, nabierze pewności siebie i nie będzie taka zależna od humorów jaśnie pana. A Bartka i tak chce oddać do żłobka. Jako zatrudniona powinna mieć nawet większe szanse. Postanowiłam, że jakoś schowam nerwy w kieszeń i postaram się na powrót wskoczyć w skórę matki. Muszę dziewczynie pomóc, bo jak nie ja, to kto? Z przyzwyczajenia otworzyłam drzwi kluczem i już w przedpokoju zauważyłam, że mamy gościa, bo na środku stały markowe adidasy. Poszłam do siebie: na moim łóżku spał Bartuś. Zajrzałam do panieńskiego pokoju Moniki i natychmiast tego pożałowałam. – Jak śmiesz włazić do mnie bez pytania?! – wydarła się na mnie córka, wydostając się z objęć męża. – Puka się, do cholery. Aż się we mnie zagotowało, lecz wyszłam bez słowa. Prawdę mówiąc, ja się Jacka trochę boję, miał już sprawę o pobicie. To teraz tak będzie? On będzie balował w ich wspólnym mieszkaniu i wpadał tu tylko na igraszki, a reszta – na mojej głowie?! Czytaj także:„Pijany kierowca tira spowodował wypadek, w którym omal nie zginęła moja żona. Tego dnia wracała od kochanka”„Czy na pewno jestem ojcem swojego syna? Ledwo znałem Aldonę, a już wpadliśmy. Może była w ciąży już wcześniej”„Moje dzieci uważają, że obowiązkiem dziadków jest zajmowanie się wnukami. Ja mam swoje życie”

matka przebrała mnie za dziewczyne